CHLEBA I RÓŻ

BREAD AND ROSES

Po raz pierwszy hasło “Chleba i Róż” pojawiło się w przemówieniu amerykańskiej sufrażystki Helen Todd, wygłaszanego podczas kampanii na rzecz nadania praw wyborczych kobietom, w czercwcu 1910 roku.
W wystąpieniu Todd poruszała kwestie warunków pracy i płacy kobiet, a fragment „bread for all, and roses too” zainspirował Jamesa Oppenheima do napisania wiersza, opublikowanego następnie w „The American Magazine” w grudniu 1911 z podpisem: „Chleb dla wszystkich, a także róże – motto kobiet na Zachodzie”
“Chleba i Róż” stało się też mottem strajku tekstylnego, o którym tak pisał Howard Zinn w “Historii ludowej Stanów Zjednoczonych”:

W styczniu 1912 roku, pośrodku zimy, zatrudnione w jednej z fabryk Polki po otrzymaniu zapłaty w kopertach odkryły, że ich pensje – i tak zbyt niskie, by zapewnić wyżywienie ich rodzinom – zostały jeszcze zmniejszone. Zatrzymały wobec tego krosna i opuściły fabrykę. Następnego dnia pracę porzuciło pięć tysięcy robotnic w drugim zakładzie. Kobiety skierowały się do następnej fabryki, gdzie sforsowały bramy, odcięły dopływ prądu do krosien i wezwały tamtejsze pracownice do przerwania pracy. Niebawem w strajku brało udział już dziesięć tysięcy robotnic.
Na utrzymaniu strajkujących kobiet było 50 tysięcy członków ich rodzin (w Lawrence mieszkało wówczas 86 tysięcy osób); utworzono darmowe jadłodajnie, a z całego kraju zaczęły spływać pieniądze – wsparcie od innych związków zawodowych, oddziałów IWW, ugrupowań socjalistycznych i osób prywatnych. W odpowiedzi burmistrz wezwał oddziały lokalnej milicji, gubernator zaś postawił w stan gotowości policję stanową. Kilka tygodni po rozpoczęciu protestu policjanci zaatakowali pochód strajkujących. Sprowokowane w ten sposób zamieszki trwały przez cały dzień. […] W mieście stacjonowały wówczas dwadzieścia dwie kompanie milicji i dwa oddziały kawalerii. Wprowadzono stan wojenny, obowiązywał nawet zakaz rozmów na ulicach.

IWW i Socjalistyczna Partia Ameryki zaczęły przygotowywać exodus dzieci z Lawrence, zbierając podania od rodzin, które chciały je przyjąć i organizując badania lekarskie. 10 lutego ponad setka dzieci w wieku od czterech do czternastu lat wyjechała z Lawrence do Nowego Jorku. Stawało się jasne, że jeśli dzieci będą pod opieką, to strajk może trwać jeszcze długo, gdyż robotników nie opuszczała wola walki. Władze miejskie Lawrence, powołując się na przepisy mające przeciwdziałać zaniedbywaniu dzieci, ogłosiły, że żadnym innym dzieciom nie wolno od tej pory opuszczać miasta.
Mimo tej decyzji, 24 lutego czterdzieścioro dzieci udało się na stację kolejową, aby wyjechać do Filadelfii. Dworzec był pełen policji. Członkini Komitetu Kobiet Filadelfijskich tak opisywała później kongresmenom sceny, które się tam rozegrały:

„Gdy nadszedł czas odjazdu, dzieci stanęły dwójkami w długiej, uporządkowanej kolejce, każde z rodzicami u boku. Już miały udać się do pociągu, gdy natarli na nas policjanci, bijąc pałkami na prawo i lewo, nawet nie myśląc o dzieciach, którym groziło zadeptanie na śmierć. Matki i dzieci stłoczono w jedną gromadę i zagnano do wojskowej ciężarówki; bito je pałkami. Przerażone kobiety i maleństwa zanosiły się płaczem, lecz nikt na to nie zważał […].”

Tydzień po tych wydarzeniach, policja otoczyła i pobiła pałkami grupę kobiet powracających z mityngu. Jedna z nich, ciężarna, straciła przytomność; zaniesiono ją do szpitala, gdzie poroniła.
Mimo to strajkujący nie dawali za wygraną. „Wciąż maszerują i śpiewają – donosiła reporterka Mary Heaton Vorse. – Zmęczone, szare tłumy, które nieustannie wędrowały do fabryk i z powrotem obudziły się i otwarły usta, aby śpiewać”.

Wiersz Oppenheima jako pieśń jest ciągle żywy, w popkulturze przypomniano go m. in. w filmie Mattchew Warchusa “Pride” z 2014 roku, opowiadającego prawdziwą historię wsparcia i solidarności środowiska gejowskich atywistów ze  strajkującymi  górnikami – a wszystko to  pod butem wiedźmy Thatcher:

 

Pride 

As we come marching, marching, we battle, too, for men

For they are women’s children and we mother them again.

Our days shall not be sweated from birth until life closes

Hearts starve as well as bodies: Give us Bread, but give us Roses.

As we come marching, marching, unnumbered women dead

Go crying through our singing their ancient song of Bread;

Small art and love and beauty their trudging spirits knew

Yes, it is Bread we fight for – but we fight for Roses, too.

As we come marching, marching, we bring the Greater Days

The rising of the women means the rising of the race.

No more the drudge and idler – ten that toil where one reposes

But a sharing of life’s glories: Bread and Roses, Bread and Roses.

James Oppenheim, 1911

 

Polską wersję znajdziecie w wykonaniu Krakowskiego Chóru Rewolucyjnego:

 

Chleba i Róż  

Idziemy ramię w ramię, zmierzamy w nowy dzień

z poddaszy i suteren, gdzie wieczny zaległ cień

dziś wreszcie słońca promień rozświetli każdą z burz,

gdy śpiew nasz dźwięczy skargą:

chcemy chleba,

chcemy róż.

Idziemy ramię w ramię, tworzymy lepszy świat,

bez kajdan, bez okopów, bez biedy, głodu, krat

by w pocie, łzach i znoju nie tyrać aż po grób

bo my już nie będziemy żyć

bez chleba,

żyć bez róż.

Idziemy ramię w ramię, a w naszej pieśni brzmi

wspomnienie płaczu kobiet i ich przelanej krwi

bo głód, co ciała gnębi, nie szczędzi naszych dusz

tak, dziś o chleb walczymy,

ale chcemy także róż!

A fanty z tym wzorem znajdziecie tu: Fanty “Chleba i Róż”